zdjecia z japonii


Go to content

Main menu:


Japonia

Po 2 latach prob i za drugim podejsciem w tym roku ( 1 popsute przez wulkan Ejawamchujadampolatac ) 2 maja zapakowalismy sie w lot LO359. Lot do FRA minal spokojnie. Po przylocie odebralismy swiniaczki i udalismy sie na odprawe na lot LH710 do Tokio Narita zwanym dalej NRT. Prognozy na lot byly pomyslne, ponad 100 miejsc wolnych takze tylko armagieddon mogl pokrzyzowac plany. Czekanie do 1335 i lecimy. Samolot pusty, polowa miejsc, biznes pusty. Nam dali miejsca przy oknie :-). Chwilke po starcie dostalismy piorunem ale wszystko OK takze stosowny SID i jestesmy na trasie gdzies ku Petersburgowi. Po jakims czasie zaczelo robic sie ciemno ale nie do konca, bo widac bylo blask gorejacy na horyzoncie. Widoki na polnocna Rosje noca nieziemskie, co jakis czas gdzies w dole widac bylo jakas osade oswietlona latarnia, wygladalo to jak ogniska w srodku lasu. Ktoras godzina lotu w nocy i zerkam przez okno a tam cos zielonego sobie swieci, zastanawiam sie skad te odblaski, po chwili zaspana bania zaskoczyla jak ten blask zaczal falowac, zorza ! ! ! ! cos pieknego.

W Tokio Narita wyladowalismy planowo, po wyladowaniu wizyta w kokpicie, potem zdjecia przez okno samolotow, troche zamarudzilismy u wopistow gdzie pobrano nam odciski palcow wskazujacych i zrobiono zdjecie. Czas odebrac swiniaczki. Jedziemy schodami na dol a tam juz widac jakis komitet powitalny. Jakas babka trzymala tablice z napisem LH710 obok niej staly jeszcze dwie osoby ktore pilnowaly... nasze bagaze. Okazalo sie, ze w ich wyliczonym czasie nie stawilismy sie po odbior i oni nie wiedzieli co z nimi zrobic, bo przylecialy ale bez wlascicieli. Przerazenie malowalo sie na ich twarzach. Odeszlo gdy sie pojawilismy. Z ich strony bylo sporo arigato i takich tam.
Czas dostac sie do hotelu Day&Stay Hotel Dormy Inn przy stacji Yatsuka. W Japonii kolej jest droga, oplaca sie kupic karte JR rail pass. Mysmy takiej swiadomie nie kupili. Pociagi jezdza z nieslychana punktualnoscia. Jest np 7:45 i on jedzie, ma byc na stacji docelowej o 8:08 i jest, zadnego problemu tez nie ma jezeli sie pojedzie inna firma czy pojedzie za daleko. Mozna doplacic a pomocnych ludkow wokol pelno. Z lekkim bladzeniem ale dotarlismy do hotelu. Tam okazalo sie ze jestesmy za wczesnie. Zostawilismy graty i pojechalismy na miasto, cel- palac cesarski. Na miejscu w pobliskim parku okazalo sie ze jeszcze gdzieniegdzie kwitnie wisna :-). Przepiekne kwiaty ma, takie duze "miesiste" ;-). Zmeczenie daje sie we znaki i obieramy kierunek na hotel. Prysznic i idziemy cos zjesc. Niedaleko hotelu znajdujemy fajna mala knajpke. Brak komunikacji w j. ang nie przeszkadzal bo kelnerka byla bardzo kumata i obrotna :). Jak wybralem piwo to razem ze szklankami poszedlem do naszego stolu, w oczach kelnerki widac bylo przerazenie co ja robie przeciez to jej obowiazek mi przyniesc i rozlac, ja mam tylko pogardliwie wskazac co chce.

Dzisiaj kolejny dzien zwiedzania Tokio.
Najpierw udalismy sie do Ikebukuro by tam ogladnac swiatynie. Nastepnie poszlismy ogladnac pobliski cmentarz. Potem podjechalismy na Shinjuku by wjechac za darmo na 45pietro. Budynek sklada sie z dwoch czesci i na kazda mozna wjechac. Po ogladnieciu Tokio z gory pieszo poszlismy do parku Shinjuku. Tam z racji swieta bylo pelno ludzi, na kocach siedzieli i piknikowali. Po krotkim odpoczynku obralismy kierunek na Asakuse by zobaczyc swiatynie Sensoji.

Dzis celem jest Jokohama i Kamakura. W Jokohamie wjechalismy za 1000Y najszybsza winda potem poszlismy do China Town ale ze ludzi maaasa to opuscilismy szybko. Wsiedlismy w pociag i udalismy sie do Kamakury ogladnac pomnik Wielkiego Buddy. Do XVw. byl on w swiatyni ale przyszlo tsunami i ja zmylo.

Naszym celem na dzis jest Nikko i swiatynia Tosho-gu. Jak zwykle bardzo pomocni Japonczycy tym razem z biura inf turyst. pomogli, poinformowali, zaprowadzili i kupilismy bilety do Nikko (podroz pociagiem, autobus na miejscu i glowne wejsciwki w Nikko). Podroz trwala ok 2h przez wioski, pola ryzowe i gory. Na miejscu przesiedlismy sie do autobusu, ktory z dworca zawiozl nas pod swiatynie. Tam narzucilismy sobie srogie tempo bo czasu malo do powrotnego pociagu a do zwiedzania duzo. Obowiazkowy punkt to 3 malpy, ktore sa na scianie budynku. Pod koniec zwiedzania zaliczylem jeszcze poszukiwania Nemurineko. Sprytnie byl ukryty pod daszkiem, ciezko bylo go dostrzec za pierwszym razem. W powrotnej na kolej poszlismy nad czerwony most Shin kyo.

Fuji, najwazniejsza, najswietsza gora w Japonii, pokazywana wszedzie. Mielismy i my ja zobaczyc. Postanowilismy zaszalec i do miejscowosci Odawara zajechac legendarnym Shinkansenem. Bilet nabyty, pracownicy sprawdzajacy bilety przy wejsciu na peron klaniaja sie w pas. Wsiadamy w Shinkansen series 700. W srodku jak w samolocie. Pociag powoli rusza i juz ma na budziku 80, jedziemy i rosnie 100, 150, 200 i max na naszym odcinku 260km/h. W ogole nie czuc tej jazdy. Po jakims czasie wchodzi konduktor, klania sie, czolem jezdzi po ziemi i przeprasza ze nam przeszkadza, nawet jezeli nic nie robimy to musimy to nicnierobienie przerwac za co on przeogromnie przeprasza ale musi spelnic swoj haniebny obowiazek i sprawdzic nam bilety. 10:08 i jestesmy w Odawarze. Tam zakup biletow do Hakone i na kolejke linowa w okolicach Fuji. Niestety im blizej i wyzej tym gorsza pogoda. Akurat tego dnia :/. Zwiedzamy po drodze ogrody. Wieje i pada, nic nie widac. Z kolejki linowej przesiadamy sie na statek w Togendai i plyniemy do Goyodo. Tam czeka na nas autobus i jedziemy do Odawary. Tam juz powrot normalna kolejka. W pociagu poznajemy przemilego starszego Japonczyka ktory uczyl nas jak pisac nasze imiona i opowiadal o swoich podrozach po Europie. Wpadamy jeszcze na Shibuya.

Ostatni dzien poswiecilismy na zakupy pamiatek, degustacje sushi. W parku Yoyogi trafilismy na slub :). Wieczorem wpadlismy tez na dzielnice anime poszukac zamowionej dzianiny ale niestety nie moglem jej znalezc. Dzielnica anime jest strasznie glosna. W przykladowym budynku na dole graja w pachinko, na poszczegolnych pietrach mozna bylo kupic wszystko zwiazane z anime, ksiazki, gazety, filmy, odzienie. Na samej gorze na scianie byly zdjecia dziewczyn a pod nimi numerki. Chlopaki szli uiscic stosowna oplate i mogli sie na nia pogapic zapewne ;-).
Po powrocie pakowanie bo o 4 trzeba wstac.

O 4 rano wszystkie mozliwe budziki daly znac ze czas sie zbierac na samolot. Bez problemow dotarlismy na lotnisko. Tam Drobne tlumaczenia z biletami bo wczesniejsza wersja powrotu miala byc Tokio-Hong Kong-Frankfurt. Postawili pieczatki i na biletach Hong Kong-Frankfurt polecielismy z Tokio do Frankfurtu. Przed samym wejsciem do samolotu patrze ze obsluga bierze moja dziewczyne na bok, mysle sobie ciekawe czego znowu chca :/ a tu mila niespodzianka bo mowia nam ze zamieniaja nam miejsca ze srodkowych rzedow na przy oknie, no lepiej byc nie moglo. W samolocie ok 100 miejsc wolnych. Widoki na powrocie przepiekne. Polnocna Rosja-sam snieg, meandrujace rzeki i zero cywilizacji. We Frankfurcie ladujemy o czasie. Chcemy wracac lufa do Gdanska, koles mowi ze lot jest zawalony. Czekamy, najwyzej polecimy pozniejszym lotem. Samolot sie opoznia ale znajduja sie 2 miejsca, leci Mariusz z Ewa my czekamy dalej. 15min do wylotu koles mowi ze pozostale 2 osoby nie stawily sie i mozemy leciec. Jedziemy sami autobusem pod samolot. Po starcie milo telepie :-). W Gdansku okazuje sie ze swiniaczki nie dolecialy, przyjada jutro.


Back to content | Back to main menu