7.12.2011 cos kolo 6:30 zameldowalismy sie na odprawie na LOT359 do Frankfurtu. Miejsc bylo sporo, tak ze bylo spokojnie co do wylotu. O 8:15 kolujac wczesniej nowa droga kolowania wystartowalismy. We Frankfurcie bylismy planowo, wyladowalismy na najnowszym pasie 25R. Troche zajelo kolowanie na stojanke. Busem pod terminal i biegiem do odprawy na Malaysiana. Swiniaczki byly nadane wczesniej, wiec bylo lzej. Troche pobladzilismy w strefach, ale dotarlismy. Listing okazal sie blednie zrobiony, ale miejsce dla nas bylo. Dostalismy pod oknem. Ogolnie w samolocie bylo bardzo duzo miejsc. Jak 1/3 ekonomi byla zajeta to bylo max.
Start i w droge. Podali obiad i czas sie przekimac, z przerwami na obserwacje zewnetrza.
08.12.2011
Po wyladowaniu w Kuala Lumpur i odebraniu swiniaczkow poszlismy sie odprawic na lot MH1430 o 8:30 na Langkawi. Pan w czekinie powiedzial ze jest overbooked i ze raczej nie mamy szans na ten lot. Po chwili klikania jednak stwierdzil, ze da nam karty pokladowe. Nadalismy swiniaczki i biegiem do gejtu. Samolot byl pelny, wiekszosc to krawaty. Jak bylismy na prostej do WMKL to po prawej bylo widac pelno okretow wojennych, a jak zjezdzalismy z pasa to widac bylo kilka migow 29 i C17. Podczas wizyty w kokpicie zapytalem, o co chodzi. FO powiedzial, ze jest airshow LIMA2011 :D. Pogadalismy chwile o mapkach, ktore robilem, piloci mowili, ze fajne, ze czytelne, ze kolorowe itp. ohy i ahy :).
Na lotnisku wzielismy taryfe i za ok. 25zl pojechalismy do Zackry Guest House. Tam musielismy czekac do ok. 13 na wolny pokoj. Nasz pokoj i jeszcze jeden i wspolna toaleta i prysznic tworza jeden domek. Wzielismy pokoj bez klimy, co okazalo sie dobre, bo ichnia klima wali grzybem. Przebralismy sie i poszlismy zwiedzac okolice. O ok. 11 bylo slychac jak na niebie dokazuja jakies mysliwce :-). Po odebraniu pokoju poszlismy na plaze. Woda ciepla :-), plaza fajna, urlop czas zaczac.
09.12.2011
Dzisiejszy dzien do poludnia zaplanowany zostal na ogladanie LIMA2011. Po pokazach pojechalismy wynajetym skuterkiem ok. 25zl a paliwo 1,98zl/l :-( na kolejke linowa. Bylo stromo :-). Widoczek bardzo fajny, troche zamglony czasami, bo chmury sie przewalaly z deszczem. Po wizycie na gorze zatrzymalismy sie w drodze powrotnej przy plazy. Kapiel i czas wracac. Niestety w motorynce zamek od bagaznika chodzil ciezko i ukrecilem kluczyk :/ na szczescie to co ma zabki bylo cale, wiec wepchnalem resztke kluczyka w stacyjke i nozyczkami od scyzoryka po dluuzszym czasie udalo sie przekrecic i odpalic maszyne :D. Po powrocie wlasciciele nie mogli sie nadziwic, ze taki mam power w lapie, ze ukrecilem kluczyk :D.
Znalezlismy kawalek od hotelu fajna knajpke, niestety stolowanie sie na Langkawi do tanich jak w Tajlandii nie nalezy.
10.12.2011
Dzisiejszy dzien do poludnia spedzilismy pod plotem lotniska ogladajac pokazy, potem za 10zl weszlismy na teren targow. Poszukalismy stoiska polskiego i porozmawialismy sobie z pania z polskiej ambasady, zdziwiona byla wizyta krajan. Potem skuterkiem pojechalismy na polnoc wyspy na Black Sand Beach, rzeczywiscie w porownaniu do innych plaz ta byla pokryta drobnymi czarnymi kamyczkami. Po kapieli i obiedzie z wczesniej zakupionych owocow pojechalismy dalej zwiedzac wyspe.
11.12.2011
Do poludnia bylo wylegiwanie sie na plazy. Potem obiad w pobliskiej chinskiej knajpce.
Pieszczo poszlismy sobie na poludnie wyspy, niedaleko nas jest miejsce, gdzie mozna wykupic wycieczke lodzia po okolicznych wysepkach. Kiedy tam bylismy, z daleka widac bylo zblizajaca sie burze. Jak przyszla to taki deszcz padal intensywny, ze chyba jeszcze takiego nie widzialem.
12.12.2011
Dzis skuterkiem pojechalismy do Kuah. Jest tam pomnik wielkiego orla. Troche traci takimi zabawkami, co to zahaczalo sie takiego za dziob, a on utrzymywal rownowage.
Po powrocie pod wieczor poszlismy na plaze. Tam zachod slonca i Anka powiedziala tak :).
13.12.2011
No i nadszedl czas wylotu z wyspy.
Na lotnisku przy odprawie pierwszy raz wymagano ode mnie dress codu, ale mialem stosowne cizemki, porcieta i marynare :-). Dostalismy karty pokladowe i zostalo nam czekanie. Uatrakcyjnilo je ladowanie tego to samolotu ponizej - Omega Tanker, czyli tym tankuja np. F-18 US Navy w powietrzu.
W samolocie, co zaskakujace na tak krotkiej trasie, podali orzeszki i soczek nawet fajny :). Po wyladowaniu i przebraniu sie, kupilismy bilet na KLIA Express i pojechalismy na stacje Kuala Lumpur Sentral. Tam przesiadka w kolejke bez maszynisty i kierunek China Town (dokladnie jedna stacja - koszt 1zl). Hotel nasz znajduje sie w samym centrum China Town, wiec mamy blisko po sikory, torebki i tania dzianine. Popoludnia w Kuala Lumpur sa burzowe o tej porze roku. Jest to godzina okropnie intensywnego deszczu :-).
Jak przestalo lac, to akurat dotarlismy pod Petronasy. Tam zdjecia dookola budowli.
14.12.2011
Dzien ogladania Batu Caves. Od 2009 zbudowano do niej w koncu kolejke. Na pociag do Batu niestety musielismy poczekac ponad 40min, czyli poczulismy sie jak w domu :D gdzie nikt nic nie wie, nikt nic nie zapowie, tylko trzeba czekac, az pociag raczy sie wtoczyc. Jazda zajela ok. 30 min. Sama stacja jest niedaleko wejscia do Batu.
Po powrocie z Batu Caves udalismy sie do knajpy u Hindusa. Znajduje sie ona przy stacji kolejowej Kuala Lumpur. Obok byl hotel, w ktorym spalem podczas ostatniej wizyty. Byl to hotel przerobiony ze starego dworca, fajny, klimatyczny, niestety juz zamkniety. Jedzenie u Hindusa czerwone, soki z pomaranczy zaj...
Jak wrocilismy do hotelu zaczely sie rewolucje brzuszne. Wieczorem poszlismy na KL Tower. Tam na gorze poczekalismy, az sie sciemni, by poogladac miasto. Przy zakupie dostalismy wejsciowke gratis do mini zoo. Weszlismy, ale na krotko, zwierzatka scisniete w malych klatach, biegajace bez celu, jakies takie otepiale i zasmucone. Ehh zoltego nie nauczysz.
15.12.2011
Dzisiaj pojechalismy do Little India na zakupy sosow.
Reszte dnia spedzilismy na zakupach suwenirow.
16-17.12.2011
Dzis dzien wylotu. Do poludnia krecilismy sie po okolicy, a po 15 pojechalismy na lotnisko. Wylot byl przed 24, ale bylo co robic, bo w Kuala Lumpur na lotnisku jest taras widokowy, oszklony. Miejsc w samolocie bylo ok 40, tak ze dostalismy karty pokladowe. Wylot opoznil sie o prawie godzine. Miejsca dostalismy w srodku, ale na szczescie przy przejsciu. Dlatego ze w Malezjanie jest konfiguracja miejsc 2 5 2. Po kolacji w kime. Nad Polska podali sniadanie i cos po 5:30 wyladowalismy we FRA.
Troche sie pokrecilismy i czas bylo sie odprawiac. Na czekinie mowili, ze lot zawalony i ze sie nie zabierzemy. Kontrola bezpieczenstwa we FRA to porazka. Tlok i opryskliwi pracownicy sluzb bezpieczenstwa. Pod gejtem nerwowe czekanie, czy lecimy czy nie. Oprocz naszej dwojki bylo jeszcze 3 standby, nie znani mi. Czekamy do samego konca i gosciu wyczytuje nasze nazwiska. Dostajemy biznes :D. Zabralismy sie, bo ktos inny przesiadkowy sie spoznil na lot do Gdanska.
Malezja od ostatniego czasu podrozala, podrozaly waluty, ale i tam jakos juz tak taniej nie jest. Wg mnie taniej i smaczniej jest w Tajlandii, ale i tak warto bylo tam poleciec :)